Na
tle pojawiających się obecnie wydarzeń powraca pytanie związane z
karą śmierci, choć nikt nie mówi tego głośno to jednak w
obliczu ostatnich wydarzeń ale i też całej sytuacji
międzynarodowej może warto ponownie zastanowić się nad jej
zastosowaniem. W obecnie obowiązującym u nas systemie prawnym
najwyższą karą jest kara dożywotniego pozbawienia wolności i
grozi ona oczywiście za zabójstwo (art.148 KK)-nie wydaje się żeby
była ona wystarczająca. Kara śmierci nie jest u nas stosowana od
1998 roku kiedy to Polska ratyfikowała Konwencję ONZ z dnia
10.XII.1984r w sprawie zakazu stosowania tortur oraz innego
okrutnego, nieludzkiego lub poniżającego traktowania albo karania.
Ministerstwo Sprawiedliwości prowadziło ewidencję dotycząca kary
śmierci od 1956 roku i od tego roku jest ona wiarygodna. Niestety
pomiędzy rokiem 1945 a 1956 nie można do końca określić ile było
wyroków skazujących na tą właśnie karę, ponieważ ich liczba
była zaniżona. W większości skazywano na pozbawienie życia
ludzi, którzy dopuścili się najcięższych przestępstw czyli
ludobójstwo, morderstwo jednej lub więcej grupy osób, w tym
morderstwo i zgwałcenie dzieci. Oczywiście zdarzały się też
przypadki, że skazywano za szpiegostwo czy przestępstwo gospodarcze
lub nawet za usiłowanie morderstwa - widać nie każdy system był
doskonały, ale to pokazuje że w ówczesnym systemie tą karę można
było po prostu najłatwiej zastosować a co najdziwniejsze wtedy
było ją na nas stać a teraz o dziwo nie. Przecież ponoć żyjemy
w lepszych czasach, no fakt różni nas tylko system prawny-niestety.
Ostatni wyrok kary śmierci orzeczono w 1996r. wobec Zbigniewa B.,
który zamordował dwie kobiety. Warto nadmienić, że w roku 1989
Sejm przyjął ustawę o amnestii, która zamieniała dotychczasowo
orzeczone kary śmierci na kary 25 lat pozbawienia wolności ( ale i
tak sądy orzekały karę śmierci) a w 1995 wprowadzono ponownie
karę dożywotniego pozbawienia wolności. No cóż po odzyskaniu
wolności nasz kraj zaczął się cywilizować - jakkolwiek to brzmi.
Obecnie
można by wskazać wiele przykładów zbrodni tak szokujących, że
aż się prosi by sprawcę skazać na najwyższy wymiar kary ale nie
na dożywocie lecz na karę śmierci. Daleko nie trzeba szukać,
słynne ataki z 11 września jak choćby najnowsze wypadki w Tuluzie,
gdzie przez dwa dni negocjowano z mordercą - pytanie tylko po co.
Chłopak chciał zginąć z bronią w ręku, to niech ginie, zabił 7
osób bez żadnych skrupułów a my jeszcze z nim rozmawiamy. Kolejna
sprawa Madzi z Sosnowca, gdzie na jaw wychodzą nowe fakty i dowody a
mama cały czas kłamie i chyba się już rodzina sama gubi w jej
zeznaniach. I niedawna sprawa czternastoletniej Eweliny ze Służewca,
która została zgwałcona a następnie zamordowana przez krewnego.
Orzeczono wobec niego karę dożywotniego pozbawienia wolności ale
czy to coś da...czy takiego człowieka można zresocjalizować.
Matka zamordowanej powiedziała przed kamerami "życie za życie"
i wiecie co zgadzam się z nią. Oczywiście obrońcy praw człowieka
podniosą zaraz larum, że nie można kogoś pozbawić życia, że
trzeba stosować humanitarne środki, że takich groźnych
przestępców trzeba rehabilitować i najważniejszy argument, że
nie możemy być tacy jak oni. W obecnym Kodeksie Karnym art.3 mówi,
że wszystkie środki oraz kary przewidziane w kodeksie stosuje się
z uwzględnieniem zasad humanitaryzmu, w szczególności z
poszanowaniem godności człowieka. Pytanie tylko czy taki
zwyrodnialec stosuje się też do takiej metody, czy realizując
swoje żądze i czy jakieś bzdurne poglądy pozbawiając kogoś
życia traktuje ofiarę z godnością. Jakoś nie bardzo potrafię
sobie to wyobrazić, niektórzy twierdzą, że przestępca który
zgwałcił i zabił dziecko nie będzie miał życia w więzieniu, że
tam dopiero współwięźniowie dadzą mu lekcję, której nigdy nie
zapomni. Można by się pokusić o stwierdzenie, że może
sprawiedliwość jakaś istnieje ale jak dla mnie to wciąż za mało.
Oczywiście ktoś powie, że samo utrzymanie tej całej machiny i
stworzenie oddziału, który by się zajmował wykonywaniem kary
śmierci jest bardzo drogi, kiedyś nawet fachowcy to wyliczyli
wszystko. Jednak wciąż pojawia się jeden zasadniczy problem,
utrzymanie miesięczne więźnia kosztuje około 2500 tysięcy
złotych, czyli znacznie więcej niż wynosi obecna najniższa krajowa
za którą większość z nas musi przeżyć a co najgorsza nie
wspomnę już ile dostaje człowiek będący na rencie – marne
grosze. Co gorsza to my podatnicy za to płacimy, to my płacimy na
tych wszystkich zbrodniarzy. Jeżeli zabił i to bez skrupułów to
dlaczego ja mam jeszcze na niego płacić – to jest sprawiedliwość
– to jest chyba kpina z wymiaru sprawiedliwości. Jakby tak
podliczyć ile wydajemy na morderców to podejrzewam, że koszt
wprowadzenia kary śmierci na pewno by się zwrócił. Także w moim
odczuciu, choć staram się spojrzeć na to obiektywnym okiem
przeglądając Kodeks Karny, to jednak jest istniej luka w naszym
systemie prawnym, która przydałoby się zapełnić. Wystarczy
prześledzić przestępstwa z ostatnich kilku lat by stwierdzić, że
najwyższy wymiar kary wcale nie odstrasza potencjalnych sprawców.
Przykre to ale prawdziwe, nie twierdzę że po wprowadzeniu kary
śmierci wszystko się od razu zmieni, ponieważ na to trzeba czasu.
Ale kto wie może zanim ktoś „strzeli” pozbawiając kogoś życia
to dwa razy się zastanowi-czy nie warto?
To taka drobna dygresja z mojej strony, by troszeczkę odpocząć od prawa :)
To taka drobna dygresja z mojej strony, by troszeczkę odpocząć od prawa :)