Strony

25 sty 2012

Molestowanie seksualne część II

Nadmienię na początku, że imiona osób zostały zmienione.
     Pierwsza sprawa o molestowanie w Polsce odbyła się w 2000 roku, czyli dużo przed nowelizacją Kodeksu Pracy,  dotyczyła dyrektora pogotowia ratunkowego, notabene chirurga dziecięcego, który przez wiele lat molestował pielęgniarki, salowe, sprzątaczki i wtedy najmłodsza z ofiar miała 24 lata. W tym przypadku ewidentnie, zgodnie z ówczesną regulacją prawną, wykorzystywał swoje stanowisko kierownicze do "zabawy w doktora" (jakby było mu mało). W 2000 roku pozew do sądu złożyło 5 pielęgniarek a sprawa zakończyła się skazaniem doktora. Także pierwszy sukces wymiaru sprawiedliwości - widać sędzia miał jaja i orzekł zgodnie ze swoim sumieniem i oczywiście materiałem dowodowym. Wiadomo, że można by się zastanawiać dlaczego tylko 5 kobiet się zbuntowało skoro proceder trwał tyle lat - no cóż nasuwa się tylko jeden argument choć straszny, widać tak się to u nich przyjęło, każdy wiedział, każdy widział i zaakceptował jako rzecz normalną. Może istniała obawa przed utratą pracy a może część kobiet najzwyczajniej w świecie się na to godziła i im to nie przeszkadzało - no tak po co się mieszać i od razu robić z tego jakąś aferę, lepiej siedzieć cichutko i zobaczyć jak będzie anuż doktorek się zmieni i będziemy się bawić w inną grę. No ale najważniejsze, że pierwsza taka sprawa zakończyła się sukcesem polskiego wymiaru sprawiedliwości.
     Drugą głośną sprawą, która wzbudziła wiele kontrowersji, była sprawa która toczyła się od 2000 roku i dotyczyła jednej z zagranicznych firm ubezpieczeniowych jakie wtedy funkcjonowały w naszym kraju. Tak pokrótce opiszę całą sytuację. Otóż Jadwiga X pracowała w tej firmie od 1999 roku, była lubiana w pracy i dostała wstępnie umowę na 3 m-ce a później przedłużono z nią umowę o kolejne 3 m-ce. Gdy umowa się powoli kończyła dyrektor oświadczył, że da jej szansę i albo się dostosuje do grupy albo odejdzie z firmy - obiecywał, że da jej umowę na czas nieokreślony. No cóż kolega Jadwigi X z pracy powiedział, że dyrektor  na jednym ze spotkań potwierdził, że albo Jadwiga X da mu dupy albo wypierdoli z pracy. W tym samym czasie odbył się wyjazd służbowy na którym  dyrektor próbował wymusić na Jadwidze X stosunek - obmacywał ją, pocierał jej krocze, wsunął jej rękę do spodni cały czas ją przytrzymując. Całe zdarzenie widziała jedna z pracownic firmy, która natychmiast zareagowała. Oczywiście po powrocie nie przedłużoną umowy z Jadwigą X a ona sama złożyła oficjalnie skargę na dyrektora opisując całą sytuację i na dowód przedstawiła oświadczenia wcześniej wymienionych pracowników. Oczywiście po tej skardze firma potwierdziła, że do molestowania seksualnego faktycznie doszło i dodano punkt w regulaminie, że przełożony ma obowiązek przeciwdziałać molestowaniu w pracy. Z dyrektorem rozwiązano, co śmieszne, umowę na mocy porozumienia stron (takiemu to dobrze czysty jak łza) i oczywiście znalazł od razu pracę na innym kierowniczym stanowisku. No cóż, Jadwiga X złożyła doniesienie do prokuratury i tutaj teraz pojawia się mały problem. Nadmienię, że sprawa trafiła do pani prokurator, która śledztwo umorzyła. A dlaczego? A no dlatego, że wedle jej "odczucie" nie doszło do popełnienia przestępstwa ponieważ pokrzywdzona nie była "zaangażowana cieleśnie" oraz że opinia psychologa mówiła, że Jadwiga X była negatywnie nastawiona do mężczyzn ale nie wskazywano czy to negatywne nastawienie istniało od początku czy miało związek z opisywanym zajściem.  Komunikat był prosty, lepiej by było gdyby Jadwiga X dała się zgwałcić  i wtedy sprawa byłaby jasna, no ale jeżeli dałaby się zgwałcić to może tego chciała i teraz tylko wykorzystuje firmę. Może wtedy pani prokurator by uznała, że swoim zachowaniem przyczyniła się do takiej reakcji szefa, flirtowała z nim. Najgorsze jest to, że kobieta kobiety nie poparła, odrzuciła a przecież kto jak kto ale kobiety z kobietami najlepiej się rozumieją, gdzie solidarność jajników?! Oczywiście pani prokurator miała odpowiednie przepisy w Kodeksie Karnym (art.199 KK nadużycie zależności lub 197§2 KK zgwałcenie, a raczej usiłowanie gwałtu), który odpowiadał zachowaniu podejrzanego ale z nie wiadomych przyczyn z niego nie skorzystała. Może przyjrzyjmy się temu tak na spokojnie, bez emocji. Składamy wniosek o popełnieniu przestępstwa do prokuratury, prokuratura bada sprawę, przesłuchuje świadków, podejrzanego oraz pokrzywdzonego. W tym przypadku główne dowody to zeznania dwóch pracowników w tym pracownicy, która widziała całe zajście, oświadczenie firmy że faktycznie doszło do molestowania zeznania samej pokrzywdzonej oraz opinia nieszczęsnego biegłego - oczywiście podejrzany nie przyznaje się do winy. I tak prokurator może umorzyć śledztwo jeżeli postępowanie przygotowawcze nie dostarczyło podstaw do wniesienia aktu oskarżenia (art.322§1 KK). I co nie było żadnych podstaw, wystarczyło przecież zeznanie pracownicy potwierdzające wersję podejrzanej do wniesienia aktu oskarżenia. Druga sprawa, że dlaczego pani prokurator oparła się tylko na jednej opinii biegłego i nie miała żadnych wątpliwości, nic a nic - a gdzie kobieca intuicja, dociekliwość. Czyżby w tym jedynym przypadku zawiodła, a może po prostu pani prokurator była, jakby to ująć delikatnie, nie dokształcona i nie chciało jej się najzwyczajniej w świecie zajmować jakże błahą sprawą i chociaż wyjaśnić co oznacza stwierdzenie brak "zaangażowania cielesnego". No cóż, chyba każdy z nas wie lub domyśla się co się kryje pod jakże tajemniczym stwierdzeniem. Zawsze twierdziłam, że wykonując taki zawód zawsze należy mieć wątpliwości a nie usiąść i pójść na łatwiznę.
CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz